Staromiejska 2.0, czyli pięknie i pysznie w samym sercu olsztyńskiej starówki

Ostatni raz w restauracji Staromiejska byłam siedem lat temu! O moich odwiedzinach pisałam na samym początku moich blogowych potyczek. Jeśli chcecie możecie sięgnąć pamięcią, jak to kiedyś było w Staromiejskiej, klikając w link http://www.sajkofankasmaku.pl/uncategorized/staromiejskiej-klimat-wiecznie-zywy/ We wpisie czeka Was dużo wspomnień miejsca, które całkiem niedawno przeszło totalną metamorfozę!

I gdyby nie kolejna edycja Restaurant Week Polska na Warmii i Mazurach pewnie długo nie zawitałabym w Staromiejskiej. Jednak menu zaproponowane przez szefa kuchni zrobiło na mnie ogromne wrażenie i od razu wiedziałam, że koniecznie muszę go spróbować! Do Staromiejskiej wybrałam się z Gastronautką. Ciężko było nam zgrać terminy, ale na nasze szczęście festiwal został przedłużony do 3 października i pomyślałyśmy, że to będzie idealny dzień, by odwiedzić to miejsce. Kupiłam więc bilety na ostatni dzień festiwalu. Dla mnie menu A, dla Gastronautki menu B (przypominam, że cena za trzydaniowe menu to 59 zł + festiwalowy drink).

Niedziela, samo południe. Promienie słońca na twarzy, a we włosach wiatr. To moje pierwsze wyjście od dwóch tygodni, więc radość była podwójna! Spacerem dotarłam na miejsce, w samo serce olsztyńskiej starówki. Wnętrze nie do poznania! Oniemiałam! Pięknie, loftowo, mnóstwo detali, które mają sens i tworzą spójną całość. Wszystko to sprawia, że chce się tutaj zostać na dłużej. Spójrzcie sami!

Do tego niezwykle sympatyczna obsługa! Jako mama karmiąca nie mogę pić alkoholu, więc w ramach festiwalowego drinka Pani kelnerka zaproponowała mi drinka bez alkoholu! Pierwszy raz odkąd uczestniczę w festiwalu jedzenia, jakim jest Restaurant Week spotkałam się z możliwością wymiany drinka w festiwalowej cenie. Brawo, wspaniały pomysł! Orzeźwiające Mojito Virgin doskonale wpasowało się w dzisiejszy klimat! W oczekiwaniu na moją kompankę dzisiejszego obiadu przejrzałam menu Staromiejskiej i wypatrzyłam kilka smakołyków, które z pewnością wrócę spróbować!

Mojito Virgin

Dzisiaj delektowałam się menu degustacyjnym A, czyli wegetariańskim. Na przystawkę aksamitny, cudowny krem z topinamburu. Bez zbędnych udziwnień. Prosty, klasyczny, z perfekcyjnie wyczuwalnym w smaku topinamburem. Do tego chipsy i kiełki – tekstury, które w zupach krem uwielbiam! Doskonale uzupełniały się z delikatnym kremem, jednocześnie nadając mu charakteru. Do tego ilość porcji w punkt wyważona, w sam raz na przystawkę. I ta prezentacja!

Krem z topinamburu

Danie główne, czyli szpinakowe gnocchi były bardzo delikatne w smaku. Ale dodatek charakternego parmezanu i pikantnej rukoli dodały im fajnego twista i sprawiły, że cała kompozycja była naprawdę smaczna. Sosu serowego mogłoby być jeszcze więcej, bo był przepyszny, a ja uwielbiam jak gnocchi taplają się w sosie! Jedyne co mnie zaskoczyło to kształt moich gnocchi, bo dotąd spotykałam się z gnocchi w formie bardziej owalnej, z wyżłobieniami, a te przypominały bardziej malutkie kopytka. Cała kompozycja jednak piękna i smaczna.

Gnocchi szpinakowe z sosem serowym, orzechami, rukolą i parmezanem

A na koniec deser. Ale cóż to był za deser! Obłęd, rozpusta, niezwykła przyjemność dla moich kubów smakowych! Cudownie intensywnie chałwowy smak kremu, który można by wyjadać łyżkami ze słoiczków! Do tego przyjemnie przełamująca tę aksamitną kremowość beza i chrupiące pestki. Kolejny raz przekonałam się, że w prostocie siła! Trzeba tylko odpowiednio dobrać składniki, by stworzyć piękną i pyszną kompozycję, by inni po jej spróbowaniu rozmyślali o niej wieczorami. Cudo! Mam nadzieję, że zagości w karcie na stałe i Wy również będziecie mogli raczyć się tym wspaniałym deserem.

Krem chałwowo-kawowy/ kruszona beza/ prażone pestki dyni i słonecznika/ świeże owoce/ mięta

A tak prezentowało się menu B, które zajadała Gastronautka. Zajrzyjcie do niej na FB – z pewnością opisze dokładnie, jak jej smakowało 🙂

Tatar z łososia
Chinkali z wołowiną, espumą z boczku i duszoną kapustą
Ptyś z musem z owoców i ziemią z orzechów

Oba menu okazały się niezwykle przyjemnym doświadczeniem kulinarnym. Wszystkie dania, jak sami możecie zobaczyć na zdjęciach, były pięknie i starannie ułożone. Do tego wraz z prezentacją szedł smak! A to wszystko w samym centrum naszej olsztyńskiej starówki. Jestem naprawdę szczęśliwa, że coraz więcej miejsc tak pięknie prezentuje swoje dania. Jestem pewna, że za wszystkim stoi szef kuchni pełen pasji, a kucharze mu towarzyszący “czują blusa” ;). Całej załodze życzę dużo dobrego i mam nadzieję, że to miejsce będzie rosło w siłę!

Do zobaczenia ponownie wkrótce w Staromiejskiej 2.0!

Menu restauracji Staromiejska 2.0 znajdziecie na stronie internetowej https://staromiejska2.olsztyn.pl/

Cudne Manowce Olsztyn. Cudnie, smacznie, pysznie!

Urodziłam się na Mazurach, a od ponad 10 lat mieszkam w sercu Warmii – Olsztynie. A skoro Olsztyn jest teraz moją małą ojczyzną, poszukuję w nim smaków, które pamiętam z dzieciństwa. Smaków, które na dobre skradną me serce i za którymi będę tęsknić, i wracać najczęściej, jak tylko się da. W Olsztynie jest wiele smacznych restauracji, ale spacerując uliczkami olsztyńskiej starówki uważajcie, bo gdy zejdziecie już na manowce możecie natrafić na miejsce, z którego trudno wyjść… 😉

Do Cudnych Manowców trafiłam pierwszy raz zimą, w grudniu 2018, kiedy zorganizowaliśmy z Olsztyńskimi Blogerami Kulinarnymi wigilię w tym miejscu. Już wtedy jedzenie było fantastyczne! Domowe, ale bardzo zaskakujące. Pamiętam, że szefostwo uraczyło nas wtedy przepysznym kompotem i wspaniałymi nalewkami. Och jakże porządnie nas rozgrzały w ten zimowy wieczór 😉

Cudne Manowce zna chyba każdy, kto mieszka w Olsztynie. Znają je też mieszkańcy wielu rejonów Polski, bo jest to restauracja, która należy do sieci Dziedzictwa Kulinarnego Warmia Mazury Powiśle. Ma na swoim koncie jedną z topowych nagród – Perłę 2017 za najlepsze danie regionalne w Polsce za tradycyjną zupę z Warmii Karmuszkę. W Cudnych Manowca zdecydowanie stawia się na jakość, co czuć w każdej potrawie. Surowce pochodzą od regionalnych producentów, a obsługa z uśmiechem wita gości, z wielką uprzejmością pyta czy smakuje i informuje o oczekiwaniu na danie. Cudnie!

Uwielbiam też wnętrze Cudnych Manowców. Moc detali, dodatków, świeże kwiaty, zioła, przepiękne kwieciste obrusy (ten ze zdjęcia jest tak piękny, że mogłabym zabrać go do domu i uszyć z niego sukienkę!). Wszystko ze sobą gra, idealnie pasuje. W takim wnętrzu można spędzić wiele godzin i z pewnością nie byłoby nudno.

Dzisiaj pogoda zdecydowanie była moim sprzymierzeńcem, więc zasiadłam w restauracyjnym ogródku. Przyznam, że miałam przeogromną ochotę na zupę z pokrzywy ze ślimakami. Kocham dania z pokrzywy i ślimaki, dlatego na pewno powrócę na tę zupę, to połączenie wydaje mi się jakąś petardą kulinarną! Jednak dzisiejsze słońce tak mocno dawało się we znaki, że wybór padł na chłodnik z botwinki. Gęsty, z jajem na twardo, pieczonym ziemniakiem w mundurku, z dodatkiem kopru i nasion czarnuszki. Idealny, porcja też bardzo solidna, pierwszy głód został porządnie zaspokojony.

Chłodnik z botwinki

Chłodnik z botwinki z pieczonym ziemniaczkiem 14,50zł

Po chłodniku zdecydowałam się spróbować smalczyku z gęsi oraz podpłomyków, o których wiele słyszałam. Moje domowe podpłomyki są nieco grubsze, ale ja robię je na patelni. Jaka szkoda, że moje nie są tak chrupiące, z tyloma wspaniałymi dodatkami. Polecam Wam spróbować, gdyż taki podpłomyk, zamoczony w oleju rzepakowym z Włodowa to smak, po który warto wracać. Włosi mogą nam pozazdrościć, bo ich foccacia to przy tym pikuś. Prze pyszności!

No a smalczyk, nie mogłam nie spróbować! Powiedzcie sami, czy oparlibyście się nazwie “Maść czarownic do latania” ? Chyba jestem jedną z tych czarownic, gdyż po degustacji tejże cudownej omasty mogłabym spokojnie odlecieć bardzo wysoko! Sycąca, pożywna, smakowita. To nie taki zwykły smalczyk ze skwarkami. To rzecz, której wcześniej nie jadłam, ale gdybym mogła, jadłabym częściej! I te kiszone ogórki, oj wspaniale to zagrało.

Poza tym spójrzcie, jak to wszystko pięknie się prezentuje. Mogłabym patrzeć i patrzeć, jeść i jeść…

Maść czarownic

Maść czarownic do latania, pieczywo, ogórek kiszony 14,90 zł

Podpłomyki

Podpłomyk z olejem rzepakowym z Włodowa, dojrzewający ser zagrodowy z Węgajt 14,50 zł

W karcie menu jest naprawdę wiele fantastycznych pozycji, wywodzących się z kuchni naszego regionu. Znajdziecie mięsa, ryby, pierogi z genialnymi farszami. Są też dania sezonowe. Ja, jako, że nastawiłam się dziś na spróbowanie przystawek, na danie główne wybrałam sałatkę. Nie byle jaką, bo Sałatkę Warmińską! Zresztą, sami wiecie, jak kocham sałatki 🙂

Sałatka Warmińska był strzał w dziesiątkę. Grillowana polędwiczka wieprzowa idealna, w punkt, miękka, soczysta. Do tego wędzony ser, chrupiące, grillowane plasterki boczku, świeże warzywa, żurawina i słonecznik. Ale najpyszniejszy był dresing, który wspaniale połączył całą sałatkę i dopełnił wszystkie smaki, idealnie je spajając.

Sałatka Warmińska

Sałata Warmińska z grillowaną polędwicą, wędzonym kozim serem i grillowanym boczkiem (kompozycja sałat, polędwiczka wieprzową, kozi ser, boczek, pomidor, ogórek, rzodkiew, dresing ziołowy, żurawina, słonecznik): 31,00 zł

Na koniec zostawiłam Wam jeszcze dwie perełki. Na początek Manowcowa Lemoniada. Niezwykle orzeźwiająca, gazowana, lekko kwaśna, bardzo aromatyczna. Chciałabym umieć odtworzyć ją w domu i zaserwować najbliższym. Bardzo dobra.

Lemoniada Manowcowa

Manowcowa Lemoniada 500 ml 12,00 zł 

Miałam dzisiaj dużo szczęścia, bo do degustacji dostałam jeszcze porcję 10 miesięcznego kim chi. Kapusta pekińska, marchewka, chili, seler naciowy, papryka. Bardzo pikantna, idealnie sfermentowana kiszonka, czuć w niej dojrzałość i ten fenomenalny smak. Ktoś tu chyba wiedział, że uwielbiam azjatyckie kiszonki. Manowcowa kiszonka czuje, że będzie produktem bardzo pożądanym przez wielu smakoszy!

Kim Chi

Mam wrażenie, że Cudne Manowce na starówce są od zawsze, a ja dopiero od zimy delektuje się ich smakiem. Regionalnym, porządnym smakiem jedzenia, po które warto i aż chce się wracać. Cieszę się, że to miejsce jest na uboczu, w manowcach olsztyńskiej starówki. To jedna z rzeczy, która cieszy chyba najbardziej, poza smakiem, o którym napisałam Wam wcześniej. Lokalizacja restauracji sprawia, że chce się tu pobyć nieco dłużej, z dala od całego tłumu i zgiełku olsztyńskiej starówki. Jakby czas zatrzymał się na chwilę w miejscu. Poczułam się trochę, jak we francuskim małym miasteczku, w jednej z wielu bocznych uliczek. To czas, który tak dobrze wspominam, który siedzi w mej pamięci od zawsze. A jeśli coś z tych dobrych wspomnień przychodzi tak szybko, bez zastanowienia – czuję spokój i wiem, że jest mi tu dobrze, że mogłabym wracać, jak najczęściej.

Życzę właścicielom, a zwłaszcza Panu Tomaszowi, dużo wytrwałości w tym, co robi, co daje miastu, co daje Polsce. Miejsce wspaniałe, smaczne, cudne!

Restauracja Cudne Manowce

ul. Chrobrego 4
10-900 Olsztyn

https://www.facebook.com/CudneManowceRestauracja/

Ristorante Da Andrea. Poczuj się, jak we włoskim domu!

Wczoraj w ramach pierwszego otwartego spotkania Olsztyńskich Blogerów Kulinarnych (możecie śledzić nas tutaj: https://www.facebook.com/OlsztynscyBlogerzyKulinarni) udaliśmy się wspólnie na kolację degustacyjną do restauracji Da Andrea Casa del Prosecco. Samo spotkanie miało charakter otwarty, postanowiliśmy, że zorganizujemy wydarzenie, na które będzie mógł przyjść każdy, kto chciałby zasiąść z nami przy jednym stole i spróbować wspaniałych smaków kuchni włoskiej. Zainteresowanie wydarzeniem bardzo nas zaskoczyło, bo przyszło bardzo dużo osób, które już po kolacji pytały o kolejne spotkania. Pragnę poinformować, że będą na pewno 😉

Do “Da Andrea Casa del Prosecco” dojdziecie spacerując po olsztyńskiej starówce, tuż nieopodal słynnego mostu św. Jana. Przekraczając próg restauracji zostaniecie porwani w kulinarną podróż po włoskiej kuchni. Odnajdziecie tu wspaniałe wnętrze, przyjazną obsługą, szeroki wybór włoskich potraw i win, codziennie świeże śniadania i popołudniowe aperitivo. Produkty są naprawdę wysokiej jakości, właściciele sprowadzają je prosto z Włoch, co zdecydowanie wyczuwane jest w serwowanych daniach. Dodatkowo, szef kuchni oraz kucharze to Włosi, którzy przyjechali tu by oddać w stu procentach swój smak, smak prawdziwej kuchni włoskiej!

W Da Andrea od wejścia witają nas kelnerzy, którzy wskazują kierunek kulinarnej podróży. Zasiadamy przy długim, zastawionym stole i za chwilę ruszamy!

Do wyboru były dwa menu degustacyjne.
MENU DEGUSTACYJNE I
1. Tradycyjne włoskie danie na bazie smażonych plastrów bakłażana zapiekanych w sosie pomidorowym z dodatkiem sera
2. Makaron tagliatelle z chrupiącymi szparagami w sosie ze świeżych ziół
3. Plastry wołowiny z rusztu podawanej na rukoli i kawałkach sera grana padano
4. Na wpół zmrożony deser z sera ricotta o smaku pistacjowym z polewą pomarańczową

MENU DEGUSTACYJNE II
1. Gaspacho z melonem, pomidorami, jogurtem i sumakiem
2. Spaghetti z małżami i kawałkami ryb w sosie ze świeżych pomidorów
3. Grillowane macki ośmiornicy serwowane z jej własnym majonezem oraz kawałkami warzyw i ziemniaków
4. Na wpół zmrożony deser z sera ricotta o smaku pistacjowym z polewą pomarańczową

Ja zdecydowałam się na menu nr 2, bo uwielbiam owoce morza! Przed każdą potrawą szef kuchni razem z Panią Małgorzatą, właścicielką restauracji, opowiadali o każdym serwowanym daniu. Zapanowała naprawdę wspaniała, luźna i domowa atmosfera. Uwielbiam, kiedy szef kuchni wychodzi do gości, opowiada o swoich potrawach, zadaje pytania i z chęcią rozmawia, dokładnie słuchając słów swoich gości. To wspaniałe doświadczenie, które buduje prawdziwą więź między kuchnią a gościem.

Nadeszło pierwsze danie.

Cudowne gaspacho! Wyczuwalna słodycz melona, wytrawność pomidorów i zdecydowany, kwaśny smak, którego nadał ocet. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, bo do tej pory znany był mi zupełnie inny, klasyczny smak gaspacho. Pewnie spróbuję odtworzyć recepturę w domu i z pewnością wrócę po więcej! 😉


Gaspacho z melonem, pomidorami, jogurtem i sumakiem

Po gaspacho nadszedł czas na spaghetti z małżami i kawałkami ryb w sosie ze świeżych pomidorów. Świeże, soczyste kalmary, delikatne krewetki i małże. Do tego wspaniały sos rybno-pomidorowy, który w cudowny sposób otulił makaron i owoce morza. Przepyszne, mój numer jeden całego spotkania!


Spaghetti z małżami i kawałkami ryb w sosie ze świeżych pomidorów

Czekając na grillowane macki ośmiornicy oczywiście najpierw wizualizowałam, jak one będą wyglądać. Jadłam kiedyś mini ośmiorniczki we wspaniale kremowym risotto w warszawskim Port Royal, więc wiedziałam, że czeka mnie niespodzianka. Jak się okazało – nie pomyliłam się! Widok zupełnie mnie zaskoczył. I to połączenie. Przepyszne chrupiące z wierzchu ziemniaczki z rewelacyjnym majonezem. Tekstura mięsa z ośmiornicy była bardzo sprężysta, ale delikatna i bardzo przyjemna. To mój smak i kolejne, kulinarne odkrycie!


Grillowane macki ośmiornicy serwowane z jej własnym majonezem oraz kawałkami warzyw i ziemniaków

Menu nr 1 według degustujących było również bardzo smaczne. Ode mnie poniżej kilka ujęć.


Tradycyjne włoskie danie na bazie smażonych plastrów bakłażana zapiekanych w sosie pomidorowym z dodatkiem sera

Makaron tagliatelle z chrupiącymi szparagami w sosie ze świeżych ziół

Plastry wołowiny z rusztu podawanej na rukoli i kawałkach sera grana padano

Wołowina pieczona na ruszcie

Mięso wołowe pieczone jest w restauracji na ruszcie przy otwartym ogniu! Palenisko tworzy wspaniały klimat, a mięso przygotowane w ten sposób ciężko z czymkolwiek porównać. Szef kuchni fantastycznie potrafi przyrządzić wołowinę, której nie chciałoby się przestać jeść i wciąż prosić o więcej!

Uwieńczeniem obu menu było pistacjowe semifreddo. Przyznam szczerze, że to jeden z lepszych deserów, jaki ostatnio miałam przyjemność próbować. Zmrożona masa, w której zatopione były kawałki pistacji, a do tego cudowny sos pomarańczowy. Prawdziwe delicje!


Na wpół zmrożony deser z sera ricotta o smaku pistacjowym z polewą pomarańczową

Zapadł już wieczór, za oknem zrobiło się ciemno i przyszła potężna burza, a nam przyszło się rozstać. Aż szkoda było odchodzić od stołu. Zapanowała cudowna domowa atmosfera, a rozmowom nie było końca.

Ristorante Da Andrea Casa del Prosecco to kolejne wspaniałe miejsce na kulinarnej mapie Olsztyna, które zdecydowanie rekomenduję. Jestem oczarowana atmosferą, jaka panuje w tym miejscu, fantastycznymi smakami, a zwłaszcza wysokiej jakości składnikami prosto z Włoch. Zdecydowanie trzymam kciuki i będę wracać tak często, jak tylko się da! Wkrótce ma być tu serwowana pizza, której ciasto z pewnością Was zaskoczy! Ale o tym z pewnością już niebawem Wam napiszę.

Tymczasem zapowiada się piekny weekend, więc zabierajcie najbliższych i ruszajcie w kulinarną podróż po włoskich smakach w Da Adrea!

*Każdy uczestnik kolacji zapłacił za swoje menu degustacyjne 60zł


Dziękujemy – było pysznie! 🙂

Ristorante Da Andrea Casa del Prosecco

Kołłątaja 15
10-034 Olsztyn https://www.facebook.com/daandreaolsztyn/