
Butryny. Wieś położona na terenie południowej Warmii, otoczona przez lasy. A w samym sercu wsi stoi ta oto Gospoda Warmińska. Po kocich łbach dojdziecie do drzwi, które sprawią, że czas na chwilę się zatrzyma, a Wasze brzuchy zapełnią się niezwykle smacznymi daniami warmińskiej kuchni regionalnej.


Gospoda Warmińska wystartowała 1 maja. Majówka to idealny czas na pierwsze kroki, zwłaszcza w gastronomii, traktowany również jako rozpoczęcie sezonu turystyczno-jedzeniowego.
Wczoraj miałam przyjemność gościć na oficjalnym otwarciu Gospody Warmińskiej. Nie ukrywam, iż bardzo się ucieszyłam, że nareszcie blisko Olsztyna powstała restauracja z regionalnym jedzeniem!
Gospoda powitała mnie naprawdę wspaniałymi przysmakami, ale zatrzymajmy się jeszcze na chwilę, by zobaczyć nieco to wszystko od środka…
Niezwykle przytulne wnętrze, urządzone bez przepychu, za to z cudownymi detalami. Na ścianach piękne, ręcznie robione wianki, na stołach i w oknie świeże kwiaty. Do tego typowo warmińskie wnętrze, łączące w sobie kamień, drewno i cegłę. Obiad zjemy tutaj przy drewnianym stole, siedząc na drewnianej ławce, ogrzewając się ciepłem spalającego się w kominku drewna. Prawda, że czas oczekiwania na potrawy w takim wnętrzu płynie o wiele przyjemniej? 😉





W dniu oficjalnego otwarcia, 3 maja, tuż przed gospodą na gości czekało ognisko, na którym można było usmażyć sobie kiełbaskę i zagryźć pajdą chleba. Pogoda niestety była bardziej jesienna, aniżeli wiosenna, dlatego też ognisko to był strzał w dziesiątkę! Można było nie tylko dobrze zjeść, ale też porządnie się ogrzać i posłuchać strzelających iskier spalającego się drewna. Też uwielbiacie ten niepowtarzalny dźwięk? 🙂


A teraz pora zasiąść do stołu.
Na początek słynne “czekadełko” – kromka chleba ze smalczykiem i ogórkiem kiszonym. Smalczyk bardzo dobry, doprawiony w punkt, o konsystencji takiej, jaką najbardziej lubię, z niewielka ilością skwarek.
Spróbowałam dwóch zup: grzybową i karmuszkę. Zdecydowanie stawiam tutaj na karmuszkę! To typowa potrawa kuchni warmińskiej. Gęsta zupa, łącząca w sobie słodki i słony smak. Z dużą ilością mięsa i białej fasoli, podana z kwaśną śmietaną i świeżo siekaną pietruszką. Śmiało śmiem twierdzić, iż to pozycja obowiązkowa z karty!
Przepraszam za brak zdjęć, ale zupy zniknęły w mgnieniu oka!
Niestety w przypadku dan głównych nie byłam w stanie się zdecydować na jedną potrawę, stąd też wybrałam trzy 🙂
Numer jeden – Tradycyjny kotlet schabowy, podany z opiekanymi ziemniaczkami i surówką z marchewki i kapusty białej. Soczysty kawałek schabu z bardzo dobrymi ziemniakami, które nie były suche (to największa zmora niektórych restauracji!). Do tego bardzo smaczne surówki – słodko-kwaśne, delikatnie słone, z chrupiącymi warzywami, jak w domu! Jedyny do czego mogłabym mieć jakieś “ale” to wielkość porcji. Zdecydowanie kotlet schabowy mógłby być nieco większy, bo ja lubię solidny kawałek mięsa na talerzu.

Świeżonka!
Kiedy zobaczyłam tę pozycję w karcie od razu zdecydowałam, że biorę. Nie wiem czy wiecie, ale jestem córką rolnika, który latami hodował trzodę chlewną i świeżonkę jedliśmy w moim rodzinnym domu kilka razy w roku. Z cebulką, zielem angielskim, listkiem laurowym, dużą ilością pieprzu czarnego. Kocham ten smak, smak dzieciństwa! Stąd też świeżonka musiała być sprawdzona!
Kopytka były nieco mało słone i trochę się rozpadały, ale w połączeniu z naprawdę rewelacyjną świeżonką wszystko równoważyło się doskonale. Jakie to było dobre! Jak ja się cieszę, że wybrałam tą świeżonkę! Mięso było kruche, soczyste, rozpływające się w ustach, a przy tym tak wspaniale doprawione! Mam nadzieję i trzymam mocno kciuki, by to danie trzymało swój poziom i było zawsze powtarzalne, bo jest przepyszne i chyba nie znam miejsca w okolicy, które serwowałoby ten specjał.
Py-cho-ta!

Po tak obfitych posiłkach byłam już bardzo najedzona, ale zdecydowałam, że muszę spróbować jeszcze jednej potrawy. Tego dnia serwowane były jeszcze ryby (smażony filet sandacza i smażone fileciki z okonia – oba po 39zł) oraz pierogi (duża porcja pierogów 8 sztuk cena: 18 zł). Ok, postawiłam na pierogi.
Jako, że do wyboru były pierogi ruskie, mięsne oraz z kaszą i pieczarkami, zdecydowałam się na mix, bo każde z nich lubię. Pierogi podano! Prezentują się pięknie i jak pachną! Dodatkowo okraszone cebulką i boczkiem, mmmm. Ciasto wspaniałe! Lekkie, delikatne, sprężyste, po prostu rozpływało się w ustach. Najbardziej smakowały mi pierogi ruskie, bardzo dobrze doprawione. Później z mięsem, a na końcu z pieczarkami i kaszą. Te ostatnie były nieco suche. Jednak reasumując – były to jedne z lepszych pierogów, jakie jadłam w życiu!

Po tym wspaniałym obiedzie już ubolewam, że kolejne miejsce, z przytulnym wnętrzem, miłą obsługą i wspaniałym regionalnym jedzeniem jest poza Olsztynem. Na szczęście nie jest to jakaś ogromna odległość od miejsca, w którym mieszkam i z pewnością zabiorę tutaj rodzinę i znajomych, by spróbowali smaku dań, które mnie dzisiaj uwiodły.
Jeśli będziecie kiedyś w okolicy albo nawet w samych Butrynach, zajedźcie koniecznie do Gospody Warmińskiej. Jestem pewna, że tak smakowała dawniej kuchnia na naszych ziemiach. Że było prosto, obficie i ze smakiem!
Gospoda Warmińska
Butryny 26A
10-687 Butryny
Zajrzyj tutaj, by być na bieżąco: https://www.facebook.com/GospodaWarminskawButrynach/
Nidzicka “Kamieniczka” uwodzi smakiem, prostotą i elegancją
O powstaniu “Kamieniczki” dowiedziałam się z Instagrama. W dzisiejszych czasach to media społecznościowe wiodą prym w dostarczaniu wszelkich nowinek, również tych związanych z gastronomią.
Nidzica to moje rodzinne miasto. Choć wychowałam się na wsi, kilka kilometrów za miastem, to jednak Nidzica zawsze dawała większe możliwości. Ale do rzeczy.
Ucieszyła mnie wieść, że w samym centrum miasta powstanie hotel wraz z restauracją i kawiarnią. Zwłaszcza nad brakiem kawiarni w centrum zawsze ubolewałam. Śledziłam bacznie, cóż dobrego powstanie w zabudowie nieopodal ratusza. Wiele razy planowałam, że wybiorę się tam z moim mężem, bo to on zawsze towarzyszy mi przy moich kulinarnych podróżach. Jednak tym razem wybór padł na moją mamę, a odwiedziny w “Kamieniczce” były zupełnie spontaniczne. Był czwartek, godziny południowe, a wewnątrz pełno gości, również z zagranicy. Pomyślałam, że to bardzo znak! Wreszcie coś się dzieje!
Już od wejścia witają nas stare zdjęcia miasta oprawione w ramki. W środku stoliki różnej wielkości tak, że można przyjść i z przyjaciółką, i całą rodziną. Prosty, ale jakże elegancki, przytulny i nie powielający się wystrój sprawiał, że od początku do samego końca czułam się bardzo zrelaksowana. Czułam, że odpoczywam.
Jak widzicie jest również kącik dla dzieci 🙂
Z radością spojrzałam na menu, w którym widnieje danie dnia, kilka sałatek, naleśników, szeroki wybór pierogów. Tak proste menu zawsze potwierdza świeżość przygotowywanych potraw. Widać, że pracują tu ludzie, którzy znają się na rzeczy. W ramach usług kawiarnianych domowe ciasto, deser lodowy, zdrowe koktajle, herbaty, kawy, napoje i drinki. No cóż, pora coś zamówić!
Na początek czajniczek zielonej herbaty (500ml – 4zł).
Postanowiłam, że spróbuję pierogów, gdyż czytałam o nich dużo dobrych opinii. Najbardziej marzyłam o tych z kaczką, ale akurat nie było. Zatem wybór padł na ulubione sezonowe z jagodami. Uwielbiam! Moja mama zdecydowała się na danie dnia – bitki wieprzowe w sosie własny z ziemniaczkami z wody i mizerią.
Jak to rzekła moja mama po spróbowaniu “Ale smaczne! Sosik taki, jak babcia robiła, no i mizeria taka domowa – żałuj!” 😉 Mięso bardzo delikatne, samo odchodziło od noża, sos bardzo dobrze doprawiony, z idealnie chrupiącą, lekko kwaśną mizerią. Prawdziwy domowy obiad!
No i moje pierogi! Ciasto miękkie, bardzo dobra grubość w stosunku do farszu. Delikatne, rozpływające się w ustach. Znalazłam w nich smak domowych pierogów mojej mamy, lepionych wspólnie przy stole w każde wakacje.
Po obiedzie postanowiłyśmy, że zamówimy jakiś deser. Ja wybrałam sorbet pietruszkowy i lody kokosowe KROCZEK, a mama kawałek domowego ciasta – tego dnia akurat był to piernik. Lody naturalne, od pokoleń znane mi z olsztyńskiej starówki, nareszcie w Nidzicy! A ciasto – lekkie, wilgotne, z owocami, na korzenna nutę. Idealnie pasowało do kawy.
Smak deseru podkreśliło wyraziste americano. Harmonia, delikatność, z lekką goryczką, bez ostrej kwasowości. Bardzo smaczne. Jedna filiżanka pobudziła mnie na całe popołudnie.
Nidzica od zawsze kojarzyła mi się z czasem gimnazjalno-licealnym, zamkiem krzyżackim, miodami pitnymi, rewelacyjnymi drożdżówkami z cukierni od Państwa Olszewskich, a dziś do mojej listy dopisuję “Kamieniczkę”, w której zjadłam najlepsze pierogi od dawna.
Cieszy mnie, że powstało miejsce, w którym ceny dopasowane są do społeczeństwa, a jakość jedzenia idzie w parze ze smakiem. Z radością zabrałabym tu ze sobą gości z bardzo daleka. Na pewno powrócę jeszcze do “Kamieniczki”, by spróbować kolejnych pyszności z menu. I oczywiście pierogów z farszem z kaczki! 🙂 Ukłony w stronę całej załogi.
Bądźcie na bieżąco:
https://www.facebook.com/kamieniczka/
http://www.kamieniczka.com
13-100 Nidzica
Idealne ciasto na pierogi
Przepis na ciasto, jaki dziś serwuję to prawdziwy rarytas. Receptura pochodzi z 1910 roku. Pierogi są delikatne i cieniutkie, a ciasto podczas wałkowania nie rwie się. Częstujcie się – z pewnością wystarczy dla wszystkich! (więcej…)