
Ostatni raz w restauracji Staromiejska byłam siedem lat temu! O moich odwiedzinach pisałam na samym początku moich blogowych potyczek. Jeśli chcecie możecie sięgnąć pamięcią, jak to kiedyś było w Staromiejskiej, klikając w link http://www.sajkofankasmaku.pl/uncategorized/staromiejskiej-klimat-wiecznie-zywy/ We wpisie czeka Was dużo wspomnień miejsca, które całkiem niedawno przeszło totalną metamorfozę!
I gdyby nie kolejna edycja Restaurant Week Polska na Warmii i Mazurach pewnie długo nie zawitałabym w Staromiejskiej. Jednak menu zaproponowane przez szefa kuchni zrobiło na mnie ogromne wrażenie i od razu wiedziałam, że koniecznie muszę go spróbować! Do Staromiejskiej wybrałam się z Gastronautką. Ciężko było nam zgrać terminy, ale na nasze szczęście festiwal został przedłużony do 3 października i pomyślałyśmy, że to będzie idealny dzień, by odwiedzić to miejsce. Kupiłam więc bilety na ostatni dzień festiwalu. Dla mnie menu A, dla Gastronautki menu B (przypominam, że cena za trzydaniowe menu to 59 zł + festiwalowy drink).
Niedziela, samo południe. Promienie słońca na twarzy, a we włosach wiatr. To moje pierwsze wyjście od dwóch tygodni, więc radość była podwójna! Spacerem dotarłam na miejsce, w samo serce olsztyńskiej starówki. Wnętrze nie do poznania! Oniemiałam! Pięknie, loftowo, mnóstwo detali, które mają sens i tworzą spójną całość. Wszystko to sprawia, że chce się tutaj zostać na dłużej. Spójrzcie sami!
Do tego niezwykle sympatyczna obsługa! Jako mama karmiąca nie mogę pić alkoholu, więc w ramach festiwalowego drinka Pani kelnerka zaproponowała mi drinka bez alkoholu! Pierwszy raz odkąd uczestniczę w festiwalu jedzenia, jakim jest Restaurant Week spotkałam się z możliwością wymiany drinka w festiwalowej cenie. Brawo, wspaniały pomysł! Orzeźwiające Mojito Virgin doskonale wpasowało się w dzisiejszy klimat! W oczekiwaniu na moją kompankę dzisiejszego obiadu przejrzałam menu Staromiejskiej i wypatrzyłam kilka smakołyków, które z pewnością wrócę spróbować!

Dzisiaj delektowałam się menu degustacyjnym A, czyli wegetariańskim. Na przystawkę aksamitny, cudowny krem z topinamburu. Bez zbędnych udziwnień. Prosty, klasyczny, z perfekcyjnie wyczuwalnym w smaku topinamburem. Do tego chipsy i kiełki – tekstury, które w zupach krem uwielbiam! Doskonale uzupełniały się z delikatnym kremem, jednocześnie nadając mu charakteru. Do tego ilość porcji w punkt wyważona, w sam raz na przystawkę. I ta prezentacja!

Danie główne, czyli szpinakowe gnocchi były bardzo delikatne w smaku. Ale dodatek charakternego parmezanu i pikantnej rukoli dodały im fajnego twista i sprawiły, że cała kompozycja była naprawdę smaczna. Sosu serowego mogłoby być jeszcze więcej, bo był przepyszny, a ja uwielbiam jak gnocchi taplają się w sosie! Jedyne co mnie zaskoczyło to kształt moich gnocchi, bo dotąd spotykałam się z gnocchi w formie bardziej owalnej, z wyżłobieniami, a te przypominały bardziej malutkie kopytka. Cała kompozycja jednak piękna i smaczna.
A na koniec deser. Ale cóż to był za deser! Obłęd, rozpusta, niezwykła przyjemność dla moich kubów smakowych! Cudownie intensywnie chałwowy smak kremu, który można by wyjadać łyżkami ze słoiczków! Do tego przyjemnie przełamująca tę aksamitną kremowość beza i chrupiące pestki. Kolejny raz przekonałam się, że w prostocie siła! Trzeba tylko odpowiednio dobrać składniki, by stworzyć piękną i pyszną kompozycję, by inni po jej spróbowaniu rozmyślali o niej wieczorami. Cudo! Mam nadzieję, że zagości w karcie na stałe i Wy również będziecie mogli raczyć się tym wspaniałym deserem.
A tak prezentowało się menu B, które zajadała Gastronautka. Zajrzyjcie do niej na FB – z pewnością opisze dokładnie, jak jej smakowało 🙂
Oba menu okazały się niezwykle przyjemnym doświadczeniem kulinarnym. Wszystkie dania, jak sami możecie zobaczyć na zdjęciach, były pięknie i starannie ułożone. Do tego wraz z prezentacją szedł smak! A to wszystko w samym centrum naszej olsztyńskiej starówki. Jestem naprawdę szczęśliwa, że coraz więcej miejsc tak pięknie prezentuje swoje dania. Jestem pewna, że za wszystkim stoi szef kuchni pełen pasji, a kucharze mu towarzyszący “czują blusa” ;). Całej załodze życzę dużo dobrego i mam nadzieję, że to miejsce będzie rosło w siłę!
Do zobaczenia ponownie wkrótce w Staromiejskiej 2.0!
Menu restauracji Staromiejska 2.0 znajdziecie na stronie internetowej https://staromiejska2.olsztyn.pl/
Jesienią skosztuj menu restauracji Hotelu Omega, czyli o pysznej kolacji w ramach festiwalu Restaurant Week Polska na Warmii i Mazurach

Od 8 września do 3 października w całej Polsce odbywa się największy festiwal jedzenia w restauracjach! Jest mi niezmiernie miło, że kolejny już raz mam zaszczyt być ambasadorem Restaurant Week Polska na Warmii i Mazurach! Degustacja festiwalowych menu to niezwykłe doświadczenie, które zawsze daje mi mnóstwo inspiracji do moich kuchennych podbojów i możliwość odkrywania kolejnych kulinarnych perełek w regionie. Jestem ambasadorem od samego początku istnienia festiwalu na Warmii i Mazurach i każdą edycję przeżywam z wielkim zaangażowaniem śledząc, co pysznego tym razem wymyślili szefowie kuchni na swoje popisowe dnia, których na co dzień w restauracyjnym menu nie znajdziecie. Wierzę, że w kolejnych edycjach uda mi się dotrzeć gdzieś w dalsze części Polski i poznać menu innych szefów kuchni.
Jeśli jeszcze nie braliście udziału w festiwalu bardzo Was zachęcam! W każdej edycji Restaurant Week Polska czeka na Was niepowtarzalne, trzydaniowe doświadczenie restauracyjne! Przystawka, danie główne, deser w festiwalowej cenie 59 zł. Festiwal to jedna z lepszych okazji na poznanie nowych smaków i nowych restauracji. Dodatkowo, na każdego gościa czeka darmowy koktajl powitalny od Martini Fiero & KINLEY tonic water!
Szczegółowe menu restauracji biorących udział w festiwalu znajdziecie na stronie Restaurant Week Polska. Tutaj też możecie dokonać rezerwacji miejsc w wybranej przez Was restauracji https://restaurantweek.pl/
Wczorajszą kolację mogłam celebrować w towarzystwie mojej przyjaciółki w restauracji Hotelu Omega w Olsztynie. Hotel położony jest w jednym z piękniejszych miejsc Olsztyna, czyli nad jeziorem Ukiel, tuż przy plaży miejskiej. Latem możecie z restauracyjnego ogródka podziwiać widok na jezioro, jesienią zaś lepiej zostać w środku i podziwiać ten widok, zajadając rozgrzewające dania przy stoliku.
Od progu wita nas kelner. Siadamy przy stoliku w głębi sali. Początkowo jesteśmy same, ale po chwili dochodzą kolejni goście. W hotelowej restauracji jest bardzo przytulnie. Ostatnio byłam tutaj na wiosennej edycji Restaurant Week Polska, ale kolację jedliśmy w innej sali, tuż obok restauracyjnego ogródkami. Na dzisiejszą kolację wybrałyśmy dla urozmaicenia menu A i B, by poznać smaki obu wariantów zaproponowanych przez tutejszego szefa kuchni. Menu A to opcja dla mięsożerców, zaś menu B to opcja wege.
Menu A – Mięsne
Przystawka: Zupa na maślance, boczek, czosnek niedźwiedzi
Aksamitna, treściwa zupa z chrupiącymi chipsami z boczku i mięsnymi kuleczkami. Bardzo aromatyczna, przypominająca trochę nasz tradycyjny polski żurek, jednak łagodniejsza i bardziej kremowa. Przy tym naprawdę pięknie podana!
Danie główne: Pierś z kaczki sous vide, puree z batata, tabbouleh
Pierś z kaczki mistrzostwo świata! Kaczka idealnie przygotowana, delikatna, soczysta, rozpływała się w ustach. Do tego wyrazisty sos i aksamitne puree z batata, które razem z kaczką stworzyły doskonałe trio, dające niezapomniane wrażenia kulinarne. Tabbouleh z pęczaku lekki, orzeźwiający, zastępujący tu trochę sałatkę. Danie bardzo sycące, pięknie podane i doskonale wyważone smakowo.
Deser: Malinowa mono porcja, prażynkowy spód, żelka prosseco
Uwielbiam maliny w każdej postaci, a ta malinowa monoporcja była doskonałym uwieńczeniem tego pysznego menu. Lekka, delikatna, w odpowiednich proporcjach do zaserwowanych uprzednio dań. Deser był pięknym i smacznym finiszem całego menu.
Menu B – Wege
Przystawka: Burak, ser kozi, winegret orzechowy
Kocham buraki w każdej postaci i cieszę się, że pojawiły się w tym menu! Carpaccio z buraka bardzo poprawne. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to grubość plasterków buraka. Mogłyby być one nieco cieńsze, ale nie przeszkadzało mi to aż tak bardzo, bo buraki były smacznie przyprawione orzechowym winegretem, który przyjemnie otulał buraczki. Dodatkowo buraki nie były rozgotowane, a to dla mnie najważniejsze! Bardzo fajnie, że buraki lekko chrupały, a pianka z koziego sera dodawała im lekkości. No i sam pomysł z pianką – ekstra! Całkiem przyjemna, prosta przystawka, po której nabrałam ochoty na więcej!
Danie główne: Kalafior con fit, sos demi glace, szalotka, boczniak, rzodkiewka
Dobrze znany gotowany lub pieczony w różyczkach kalafior odczarowany! Nie ukrywam, iż po podaniu do stołu bałam się, że mój stek z kalafiora będzie albo zbyt miękki, albo za twardy. Ale nie tutaj! Cóż za miłe doświadczenie, kiedy kalafior podany do stołu jest ciekawie przyprawiony, w jeszcze ciekawszej formie i odpowiednio, w punkt przygotowany! Do tego cudownie chrupiące boczniaki w panierce i sos demi glace na szalotce, działający niemal jak umami na moje kubki smakowe! Wszystko tak wspaniale do siebie pasowało. Dla takich obiadów mogłabym być wege 365 dni w roku! Myślę, że każdy, nie tylko wegetarianie, będą zajadać się tym daniem z wielką przyjemnością!
Deser: Torcik avocado
Na pierwszy rzut oka wydał mi się bardzo ciężki i duży. Ale uwaga, pozory mylą! 😉 Torcik okazał się niezwykle lekki, puszysty, delikatny, lekko słodki. Dominował w nim kakaowy smak, z wyczuwalną nutą i konsystencją owocu awokado. Do tego przyjemnie przełamujący, chrupiący spód z kokosa. Ach i ten wierzch, brokatowy. Barwo za pomysłowość! Niezwykle efektownie prezentował się torcik w świetle restauracyjnych lamp.
Zarówno menu A, jak i menu B okazały się przyjemną kulinarną podróżą. Szef kuchni doskonale przemyślał dania, które serwuje swoim gościom w jesiennej edycji festiwalu. We wszystkich potrawach możemy czuć się miło zaskoczeni. Ponadto widać sezonowość – na talerzu spotkamy jesienne liście nasturcji i botwinki, owoce maliny i borówki. W daniach wiodących pojawia się zacna pierś z kaczki i buraczki. Każde danie niezwykle kolorowe, pięknie podane, w idealnie wyważonych proporcjach. Po wędrówce przez wszystkie zaproponowane przez szefa kuchni pozycje, poczynając od przystawki, po danie główne, aż na deserze kończąc, czujemy się przyjemnie najedzeni, a w naszych głowach pozostaje przyjemne wspomnienie i chęć powrotu po więcej. Na szczególną uwagę według mnie zasługuje menu wege, które zazwyczaj jest smutne i nudne. A tutaj było naprawdę przyjemne! Szczególnie danie główne i deser mam wielką ochotę odtworzyć w swoim domowym, kuchennym zaciszu. Warto podkreślić ogromne zaangażowanie obsługi i kelnera, który niemal śpiewająco opowiadał o każdym daniu i nie przybiegał co chwilę do stolika, dając nam w ten sposób swobodę i pełną radość celebrowania każdej pozycji z menu.
Jeśli wciąż zastanawiacie się, które festiwalowe menu wybrać w tej edycji, zdecydowanie polecam Wam menu Hotelu Omega. Dania z pewnością będą przyjemną chwilą dla oka, ducha i podniebienia.
Do Mrągowa, do Krutyni zabierz mnie luby!
Czerwiec 2021. Gastronomia w całej Polsce otworzyła nam swoje drzwi, by ugościć nas przy stole! Nareszcie!
Wraz z wielkim powrotem normalności powrócił długo przez wszystkich wyczekiwany największy festiwal jedzenia w Polsce, czyli Restaurant Week Polska! Festiwal ruszył 9 czerwca i potrwa do 27 czerwca. Ogromnie się ucieszyłam, gdy kolejny już raz zostałam zaproszona do ambasadorstwa w moim regionie! W tej edycji Restaurant Week Polska na Warmii i Mazurach możecie odwiedzić aż 11 restauracji! Pierwszy raz jest naprawdę sporo restauracji z Mazur. Zresztą, sprawdźcie sami – tutaj daję Wam link www.restaurantweek.pl/
I tak oto w czerwcowe, deszczowe popołudnie wybrałam się na obiad ambasadorski do Mrągowa “…Do Mrągowa nad jeziorem Czos..”. Przepraszam, ale z tym miastem zawsze kojarzy mi się ten utwór – zawsze i wszędzie! 🙂
Po godzinnej jeździe z Olsztyna przybyłam z moją rodzinką nad brzeg jeziora Czos, do Hotelu Mrągowo Resort and Spa. Wchodzę do środka i jestem miło zaskoczona. Hotel po prostu tętni życiem! Mnóstwo rodzin z dziećmi. Potem Pani z obsługi powiedziała mi, że hotel jest bardzo przyjazny rodzinom z dziećmi, stąd tyle tu maluchów. Jest tutaj naprawdę mnóstwo atrakcji dla dzieciaków 🙂 Ale wróćmy do naszego obiadu… Kieruję się więc w stronę restauracji “Krutynia”. Mimo padającego deszczu wybieram stolik na tarasie. Całą rodzinką mamy dach nad głową, więc nic nam nie będzie 😉 Dodatkowo przemiła Pani, która obsługiwała nasz stolik, dała nam ciepłe koce, więc mogliśmy się opatulić, gdy mocniej zawiało. Dlaczego zależało nam na spożywaniu posiłków na tarasie? Och, moi kochani, taras jest tu naprawdę ogromny i niepowtarzalny, a widok na jezioro Czos sprawia, że czas jakby stanął w miejscu. Aj, sami wiecie, jak wspaniale spożywa się posiłki na świeżym powietrzu, w dobrym towarzystwie!
W ramach festiwalu wybraliśmy menu A i B, by móc więcej posmakować. Zresztą oba menu brzmiały tak fantastycznie, że trudno było nam się zdecydować na jedno. A dwa menu pozwalają na większą podróż kulinarną!
Zatem startujemy!
Na powitanie oczywiście festiwalowy drink od Martini Fiero & KINLEY Tonik


MENU A
Przystawka
SAŁATKA Z HALLOUMI – grillowany ser halloumi, arbuz, rukola, szpinak, oliwki, cebula, mięta, oliwa, cytryna
Bardzo spodobała mi się forma prezentacji sałatki. Wszystko ładnie ułożone w rządku. Widać, że nic tu nie jest przypadkowe. I może pomyślicie sobie, o tam sałatka. Ale ku memu zaskoczeniu sałatka smakowała wspaniale. I był to absolutnie genialny start! Słony smak grillowanego sera halloumi doskonale uzupełniał się ze słodyczą soczystego arbuza, a całość przełamywały lekko słone oliwki, szpinak, rukola i zioła. Smak zaostrzała świeża cebulka. Wszystko świeże i takie efektowne! Jako wielka miłośniczka sałatek z pewnością spróbuję odtworzyć to danie w domu.

Danie główne
GRILLOWANY ŁOSOŚ – grillowany łosoś, gofry ziemniaczane, szparagi, jajko, grejpfrut, kwaśna śmietana
Powiem Wam szczerze, że po sałatce miałam ochotę na więcej. I tak oto przywędrowało do mnie danie główne. Przepyszne! Doskonale zgrillowany łosoś, który po prostu rozpływał się w ustach! Do tego zielenina i ukochane sezonowe szparagi, które w połączeniu z wypływającym żółtkiem z jaja poche stworzyło duet idealny! Bardzo ciekawy dresing, który zagrał mi najlepiej z ziemniaczanym gofrem. W ogóle ten pomysł z gofrem ziemniaczanym był super! Zawsze cieszą mnie takie twisty w kuchni. Mimo, że zjadłam tak sowitą porcję nie czułam się jednak przejedzona, a smacznie najedzona.

Deser
LODY Z MALINAMI – lody waniliowe, maliny, śmietana
Całość tego fantazyjnego menu uwieńczyły lody. I choć może ten deser wydać Wam się banalny, na pozór wcale taki nie był. Lody były turbo waniliowe, w każdej porcji była wyczuwalna przyjemna słodycz i intensywność ziarenek z laski wanilii. Połączenie tych lodów z bitą śmietaną i przyjemnie kwaśnymi malinami przeniosło mnie trochę w czasy dzieciństwa, gdzie taki deser to był prawdziwy luksus. Ten deser zjadałam wspólnie z moją czterolatką, by pokazać jej, jakimi słodkościami smakowało moje dzieciństwo.

MENU B
Przystawka
BULION Z PIECZONYCH MIĘS – kaczka, kurczak, wołowina, warzywa, fagottinni z szynką dojrzewającą
Zupa podana do stolika była gorąca, podobnie jak fagottinni. Bulion naprawdę intensywny, przyjemnie muskający moje kubki smakowe. Do tego przecudowne fagottinni, których ciasto było niezwykle delikatne, a farsz mięciutki i doprawiony w punkt. Zdecydowanie jedno z przyjemniejszych dań, jakie przyszło mi w życiu spróbować.

Danie główne
KONFITOWANY FILET Z KURCZAKA – filet z kurczaka, puree ziemniaczane, bób, groszek cukrowy, pomidorki cherry, cebulka dymka, mięta, cytryna, maślanka, zioła
Jedno już pewno zauważyliście. Porcje festiwalowe są tutaj naprawdę fest! Przyjemny, soczysty kurczak z delikatnym puree ziemniaczanym podbiły absolutnie fantastyczne warzywa, które muśnięte maślankowym sosem z ziołami i cytryną stworzyły przyjemną, lekką kompozycję. Podobało mi się tutaj przełamanie tekstur i smaków. Kiełki, groszek cukrowy, bób przyjemnie chrupiące. Aż chciałoby się więcej! Zdecydowanie moje smaki!

Deser
BEZA WŁOSKA Z TRUSKAWKAMI – beza włoska, truskawki, sorbet cytrynowy, biszkopt
A na koniec ona – królowa bezowa! Mięciutki biszkopt spotkał się ze wspaniałymi truskawkami, które skąpane w syropie doskonale uzupełniały się z bezą i przełamującym wszystko sorbetem cytrynowym. Aj, straszny ze mnie łasuch, uwielbiam takie słodkości 🙂


Jako, że przyjechała z nami nasza czterolatka, spróbowaliśmy jeszcze dań z karty menu dziecięcego, które zresztą zostało cudownie zaprojektowane, gdyż na odwrocie umieszczona została kolorowanka, którą pociechy mogą pokolorować oczekując na posiłek. Strzał w dziesiątkę 🙂 Kalinka zjadała ze smakiem rosołek i makaron spaghetti z sosem mięsno-pomidorowym, którego porcja była naprawdę spora!



Po tej przyjemnej i smacznej podróży kulinarnej uświadomiłam sobie, za co tak bardzo lubię Restaurant Week. Odkąd pamiętam, czyli będą to już jakieś cztery lata, ambasaduję i kupuję we własnym zakresie miejscówki do restauracji w ramach festiwalu. I za każdym razem odkrywam jakieś perełki w regionie, bądź odkrywam na nowo kulinarnie miejsca dobrze mi znane. I tak oto dzisiaj dzięki Restaurant Week Polska do mojej listy smacznych miejsc w regionie dopisuję restaurację Krutynia w Mrągowie. Jestem pewna, że gdyby nie festiwal prędko bym tutaj nie dotarła 🙂
Zatem jeśli jeszcze zastanawiacie się, gdzie w tej edycji wybrać się na festiwal na Warmii i Mazurach z wielką radością i ze smakiem polecam Wam to cudowne miejsce! Rezerwujcie, póki miejsca wolne, bo za jedyne 59 zł możecie spróbować swoje ulubione, trzydaniowe menu wraz z drinkiem od Martini Fiero & KINLEY Tonic na powitanie!
Poza festiwalem również możecie przyjechać do restauracji Krutynia w Hotelu Mrągowo Resort and Spa nie będąc gośćmi hotelowymi. Jestem pewna, że ugoszczą Was tu i nakarmią, ja trzeba!
Do zobaczenia przy stole, bawcie się smacznie! 🙂
Korner. Restauracja śródmieście. Moje 10/10.

Wczorajsza wizyta w restauracji Korner odbyła się w ramach kolejnego spotkania Olsztyńskich Blogerów Kulinarnych ( możesz być na bieżąco i śledzić nas na: https://www.facebook.com/OlsztynscyBlogerzyKulinarni/ ).
Co miesiąc wybieramy inne miejsce, do którego idziemy wspólnie zjeść, porozmawiać i zaplanować kolejne działania, o których wkrótce się dowiecie! 😉
Korner. Restauracja położona w centrum Olsztyna.
Nie ukrywam, iż od pierwszych chwil, kiedy zaczęłam obserwować profil na facebook’u tej restauracji byłam zachwycona! Jak się wczoraj okazało mój zachwyt nie był bezpodstawny. Już od wejścia klimat tego miejsca zdecydowanie przypadł mi do gustu. Proste wnętrze, ale jednocześnie nowoczesne, bez przepychu, z minimalistycznymi dodatkami, które uwielbiam! I co najważniejsze, najpiękniejsze – serce restauracji, czyli kuchnia otwarta. W środku byli gości, więc żeby nie robić zamieszania udało mi się zrobić zdjęcia kilku wyróżniających się w wystroju detali.




Spotkało nas to szczęście, że zasiadłyśmy do stołu w drugiej części sali koło baru, z widokiem na piękną ścianę z ogromnym wyborem win. Naprawdę robi wrażenie. Z pewności każdy koneser wina znajdzie tutaj coś dla siebie.

Wieczór rozpoczął się bardzo miło. Kiedy zabierałam się za intensywne wertowanie karty menu podszedł do nas kelner i powiedział, że dzisiaj szef kuchni przygotował dla nas specjalne menu degustacyjne. Domyślacie się pewnie, jaka euforia zapanowała przy stoliku zasiadającym przez siedem dojrzałych kobiet… 😉 No cóż, zatem do roboty! W końcu przyszłyśmy jeść!
Na początek Tatar wołowy z piklowanymi warzywami i pudrem truflowym.
Czy widzieliście kiedyś coś równie uroczego? Ja do dziś jestem zachwycona. Mini porcje zawsze bardziej cieszą oko i zdecydowanie podniebienie!
Tatar wołowy bardzo dobry, delikatnie doprawiony, z równo pokrojonymi dodatkami w postaci cebulki i ogórka. Do tego kiełki, plasterek rzodkiewki i puder truflowy. Idealny na start – od razu miałam ochotę na więcej! Do tatara spróbowałam też oliw smakowych z pieczywem, które doskonale się z tą przystawką uzupełniały.


A teraz coś bardziej vege. Tatar warzywny w emulsji miodowo-musztardowej z krewetką w tempurze
Idealnie chrupiąca tempura, z mięsista krewetką, a do tego tatar z warzyw idealnie pokrojonych w równą kosteczkę, doprawionych miodowo-musztardową emulsją. Słodki, słony, lekko ostry smak, który był po prostu doskonały.

Oto i ona. Przystawka numer trzy.
Smażony ser kozi w panierce panko na chrupiącej bagietce z sorbetem rabarbarowym i słonecznikiem prażonym z syropem klonowym
Wytrawny, miękki ser w chrupiącej panierce, a do tego słodkie truskawki ze słonecznikiem, polane syropem klonowym. Całość fantastycznie przełamana kwaśnym smakiem sorbetu rabarbarowego. Czy jesteście w stanie wyobrazić sobie to połączenie? Kreatywność zespołu w kuchni zdecydowanie uwiodła moje podniebienie.



Nie wspomniałam jeszcze o obsłudze, która jest tutaj naprawdę do pozazdroszczenia. Miałyśmy ogromne szczęście, że obsługiwał nas kelner, który o każdym daniu wiedział wszystko i w przemiły, ale zarazem bardzo elegancki sposób odpowiadał na każde nasze najbardziej dociekliwe pytania. No i tenże właśnie kelner przyniósł nam ostatnie danie z menu degustacyjnego, które dopiero będzie wprowadzone do menu restauracyjnego! Tak, byłyśmy pierwsze!
A na talerzu w wersji mini
Burger z krewetkami z salsą mango, ananasem, ogórkiem i kolendrą z konfiturą z grzybów mun
W wersji do sprzedaży burger będzie podawany w rozmiarach klasycznych, typowych dla burgerów sprzedających się w restauracjach jako danie główne. Mogłabym powiedzieć, że to burger przygotowany na sposób orientalny. Super pomysł z krewetką i oczywiście ze słodką, ale jednocześnie lekką i orzeźwiającą salsą ze świeżych warzyw i owoców. Na pewno wrócę na burgera w wersji mega!


Menu degustacyjne było perfekcyjne. Byłam już bardzo najedzona, ale chciałam spróbować jeszcze czegoś z karty. Zdecydowałam się na sałatkę, zresztą podobnie jak reszta dziewczyn 🙂
Sałata z krewetkami, serem camembert, żurawiną i dipem szpinakowo-jabłkowym
W sałatkach zawsze numerem jeden jest dla mnie dresing. Reszta składników oczywiście również jest istotna, ale to dresing gra pierwsze skrzypce spajając wszystko w jedność. Doskonały dip szpinakowo- jabłkowy z delikatnymi krewetkami i rozpływającym się camembertem stworzył wspaniałą kompozycję. Zdecydowanie cieszę się, że wybrałam tę pozycję.


Jako, że jestem ogromnym łasuchem nie mogłam zapomnieć o deserze. W karcie króluje 5 deserów, a ja zdecydowałam się na Creme Brulee z Bailey’sem. Deser był bardzo słodki, z bardzo przyjemnie, delikatnie wyczuwalnym Bailey’sem. Wszystko dobrze ze sobą zagrało, a dodatek kwaśnych owoców uzupełnił nadmierną słodycz. Ależ to było dobre!

Wyszłam z Kornera w bardzo dobrym nastroju, z pełnym żołądkiem, zdrowo i smacznie najedzona. Aż wstyd się przyznać, że odwiedziłam to miejsce po raz pierwszy. A może i nie. Może właśnie to bardzo dobrze, że trafiłam tu w takich okolicznościach.
Odkryłam tu wspaniałe jedzenie, piękne wnętrze z mega prostym i eleganckim designem, profesjonalną i nienarzucającą się obsługę. Cieszy mnie, że Olsztyn ma takie miejsce. Zdecydowanie polecam Wam choć raz udać się w to miejsce, by spróbować niebanalnych połączeń smakowych, podanych estetycznie, a zarazem minimalistycznie – tak, jak najbardziej lubię. Wszystko ze sobą gra, wszystko jest spójne. Z pewnością tu wrócę spróbować dań głównych i kolejnych deserów.
Restauracja Korner. Dla mnie 10/10.

Dąbrowszczaków 8/9
10-539 Olsztyn
Na ulicy Prostej numer 28 zjesz ze smakiem!
Drugie spotkanie olsztyńskich blogerek kulinarnych za nami! Jako, że właśnie trwa festiwal najlepszych restauracji w Polsce, znany powszechnie jako Restaurant Week, uznałyśmy z dziewczynami, iż do doskonała okazja nie tylko, żeby się spotkać, ale także żeby dobrze zjeść! 🙂 W tym roku do wyboru były następujące restauracje: Gardenia, Lago, Tatarak, Wileńska, Yoko oraz Przystanek Zatoka (Siła k. Olsztyna). Propozycje dań w każdej z restauracji kuszące, zachęcające. Zatem wybrałyśmy!
W restauracji na ulicy Prostej numer 28 w Olsztynie czekał na nas pięknie nakryty stół. Deszczowy, jesienny wieczór nie sprzyjał fotografii kulinarnej, ale starałam się jak mogłam najlepiej, by oddać Wam choć trochę klimatu tego miejsca, tych dań, tego wieczoru… W Prostej 38 nie byłam już ponad 3 lata. Ale pamiętam, że jadłam tam rewelacyjne mule w białym winie, sałatkę z kurczakiem, no i kaczkę – najlepszą w mieście! Byłam bardzo ciekawa, czy w Prostej dalej tak dobrze karmią, bo gotują tam kucharze, których miałam okazję kiedyś poznać (oczywiście nie wszystkich 😉 – wspaniali ludzie z pasją i doskonałym smakiem.
Zdecydowałam się zatem na Menu B, a w nim:
Menu B
kiszone pomidory warmińskie/rukiew wodna/ikra z łososia/kawior z jabłka/sorbet jabłkowy
Podano przystawkę. Pomyślałam: “Dobrze się zaczyna!”. I rzeczywiście. Łosoś bardzo aromatyczny, przełamany przyjemną słodyczą sorbetu z jabłek i zamarynowaną rukwią wodną. Kawior z jabłka i ikra z łosia podbiły smak. Lubię, kiedy w jednym daniu są różne tekstury, ale wszystko do siebie pasuje i nic nie jest od parady. Tutaj wszystko było w punkt. Dla mnie jednak porcja o jeden kawałek łososia za duża, ale tylko dla mnie. Daję dyszkę!
Pierś kaczki
puree z jabłek/popcorn gryczany/pieczona cebula/pasternak/pieprznik jadalny/ciecierzyca/tymianek
koniak/mango/gąbka kawowa/mus karmelowy/lody słony karmel/mus z marakui
No i wisienka na torcie. Zdziwieni? Eklerek, ale jak to, gdzie? Też tak pomyślałam 🙂 Ale ta wersja eklera powaliła mnie na kolana. Z miękkiej, kawowej gąbki wypłynął wspaniały mus karmelowy z dodatkiem koniaku. Do tego lody z solony karmelem, mus z marakui i przecudowne, mini beziki, które urzekły mnie swym minimalizmem.
Menu B zdecydowanie zagrało w jednej drużynie z moimi kubkami sakowymi. To był dobry wybór!
Niektóre z dziewczyn zdecydowały się na menu A, a ja ukradkiem cyknęłam kilka zdjęć 😉
Menu A
wędzone tofu/bułka bao/krem śliwkowy/imbir/marynowana kapusta czerwona
humus/karmelizowana cykoria/puree z dyni/sos holenderski
ganache orzechowy/pomarańcza /gąbka kawowa
Dlaczego postanowiłam podzielić się z Wami moją relacją z wizyty w Prostej 38? Nie tylko ze względu na to, iż odbyło się tam nasze drugie spotkanie olsztyńskich blogerek. W obecnej, jesiennej edycji Restaurant Week, która zresztą jeszcze trwa do 31 października, miałam okazje spróbować czterech festiwalowych menu. Byłam w restauracji Tatarak, w restauracji hotelu Wileński, restauracji Lago, no i w Prostej 38. Bardzo chciałam odwiedzić Przystanek Zatoka, gdyż ich menu zachwyciło mnie już w wiosennej edycji Restaurant Week (o tym możecie przeczytać tutaj: http://www.sajkofankasmaku.pl/uncategorized/przystanek-zatoka-czyli-warminski-kulinarny-raj-dla-smakoszy/), ale czasu już nie starczyło.
Nie mam żadnych zastrzeżeń do menu pozostałych restauracji, które odwiedziłam, jednak według mnie restauracja Prosta 38 zaserwowała jedno z najlepszych menu festiwalowych tej edycji. Wszystkie potrawy od początku do końca doskonale przemyślane, co widać nawet po doborze wina przy każdej z pozycji w menu degustacyjnym. Jeszcze w żadnej z restauracji podczas tej edycji nie spotkałam się z tym zwyczajem. Przejścia między jedną potrawą, a drugą nieco się wydłużały, ale to ze względu na dużą ilość osób znajdujących się w restauracji. Dawno nie widziałam tak pełnej sali o tej porze na naszej olsztyńskiej starówce. Atmosfera i obsługa naprawdę bardzo na plus. I choć niby restauracja położona przy ulicy Prostej, to zdecydowanie “prosto” nie było… Długo po było jeszcze co wspominać. Z pewnością będę powracać w to miejsce, nie tylko w ramach Restaurant Week.
Dziękuję całemu zespołowi, który każdego dnia na nowo tworzy to miejsce! Było pysznie! 🙂
P.S. Kolejne spotkanie olsztyńskich blogerek kulinarnych już w grudniu. Wtedy bliżej Was z nimi zapoznam i opowiem o naszej grupie!
“Staromiejskiej” klimat wiecznie żywy…
