Agar Agar, bo tak właściwie mówimy na agar, to naturalna substancja, która jest wytwarzana z czerwonych alg wydobywanych w Japonii. Występuje pod różnym postaciami, jednak zdecydowanie najłatwiejszym w użyciu jest proszek. Agar nie ma żadnego smaku i idealnie nadaje się do żelowania, możemy go użyć przygotowując m.in. galaretki, kremy, musy, konfitury. Stanowi świetną alternatywę dla żelatyny. Chętnie używany przez wegetarian, gdyż pozyskiwany jest z krasnorostów – żelatyna zaś jest pochodzenia zwierzęcego. Po drugie wspomaga trawienie i korzystnie wpływa na nasz organizm. Jednak jego najlepsza cecha to większa moc żelowania niż żelatyny spożywczej.
Agar dobrze rozpuszcza się w temperaturze bliskiej 100 stopni C (90-100 stopni), a zestala się już w 40-50 stopniach i tworzy żel – dużo szybciej niż żelatyna. Na szklankę wody, czyli 250ml dajemy pół łyżeczki proszku. Jeśli dodamy go za mało i płyn się nie ścina ani nie żeluje, możemy go ponownie podgrzać i nie straci on swoich właściwości. Co ciekawe, ścięty Agar Agar, który osiągnął już temperaturę bliską 100 stopni C, ponownie stanie się płynny, a po ostudzeniu znów zmieni się w żel. Czyż to nie ułatwia nam pracy? Zdecydowanie 🙂
Ja Agar Agar kupiłam jakiś czas temu w Kuchniach Świata (można kupić go również w internecie). Przez dłuższy czas leżał sobie w półeczce, aż w końcu ponownie wpadł w moje ręce. Postanowiłam trochę się nim pobawić i wykorzystałam go do przygotowania galaretek z zielonej herbaty. Uznałam, iż takie połączenie idealnie będzie pasowało do mojej sałatki, co więcej, będzie ciekawym, świeżym i niespotykanym dla mnie dotąd dodatkiem. Przygotowując agarową galaretkę naszło mnie na refleksje, dlaczego wcześniej nie sięgałam po agar. Obiecałam sobie, że od dziś na pewno się to zmieni i częściej będę wzbogacać nim moje potrawy 😉
Wybrałam zieloną herbatę z kawałkami suszonej pomarańczy i lawendą.
W garnuszku zagotowałam wodę (250ml), a gdy zawrzała wsypałam do niej susz herbaciany. Przykryłam nakrywką i zaparzałam około 10 minut.
Po tym czasie przecedziłam herbatę przez sitko, by pozbyć się fusów i ponownie zagotowałam. Do gotującej się wody wsypałam pół łyżeczki agaru i porządnie wymieszałam, po czym rozlałam gotową galaretkę do porcelanowych naczynek i odstawiłam do wystudzenia.
Nie musicie wstawiać go do lodówki, spokojnie zetnie się w temperaturze pokojowej. Po około pół godziny mamy gotowe galaretki 😉
Możecie pokroić go dowolnie, w paseczki, kwadraciki, albo zjeść w całości 🙂
Gotowe galaretki użyłam do mojej sałatki. A następnie zabrałam się do dalszej pracy. Pierś z kurczaka umyłam, oczyściłam, ponownie opłukałam, osuszyłam, po czym pokroiłam na mniejsze części i przyprawiłam oliwą, pieprzem, solą, curry i czarnuszką. Wstawiłam na 25 minut do parowaru.
Gotowe pokroiłam na małe kawałeczki
Na talerzu ułożyłam zieloną rukolę, a na niej naprzemiennie plastry świeżo krojonego mango i galaretki z zielonej herbaty i kawałeczki piersi z kurczaka. Z półeczki wyjęłam domową konfiturę malinową – słodko-kwaśną, która idealnie tu się wpasowała 😉 Do tego odrobina octu balsamicznego i gotowe!
A poniżej dwie propozycje podania – jedna z galaretką w postaci paseczków…
… i druga z rozsypanymi na sałacie kwadracikami
Smacznego 🙂
|