Do wołowiny mam ogromny sentyment. Już na ostatnim roku studiów na gastronomii zdecydowałam się, że tematem przewodnim mojej pracy inżynierskiej będzie właśnie ona. Przychodziłam w weekendy na uczelnię i badałam na różne sposoby steki z rostbefu, sprawdzając później, jak marynata wpływa m.in. na ich kruchość, smak i zapach. To mięso, o którym wiem naprawdę sporo. Wiele razy próbowałam zrezygnować z jedzenie mięsa, ale miłość do wołowiny utrudnia mi bardzo podjęcie tej decyzji. Dlatego też pewnie nigdy nie zostanę stuprocentową weganką.
Nadeszła zatem pora na porządne jedzenie! Była akurat sobota, tuż po godzinie 12. Wracaliśmy z mężem z zakupów, a za oknem padało i wiało. Pomyślałam, że nie mam ochoty dziś gotować i chciałabym pójść spróbować czegoś dobrego, najlepiej z mięsem i żeby były dobre sosy, i frytki. Jako, że od niedawna mieszkamy na Jarotach nie chcieliśmy ruszać gdzieś daleko w miasto czy na starówkę. Pomyślałam, że muszę zacząć od swojej dzielnicy. Pójść w kilka miejsc, w których serwują potrawy z różnych kuchni, o różnych smakach. I tak właśnie trafiliśmy do Krova Grill & Pub. Słyszałam już wcześniej od znajomych, że to fajne miejsce z dobrym jedzeniem. Zaczęło się dobrze, bo lokal ledwo otwarty, a już zajęte dwa stoliki. Super, chcę tu zostać! I jeszcze to fantastyczne wnętrze! “Tak, tutaj dzisiaj zjemy” – pomyślałam.
Loftowe wnętrze sprawia, że czuć tutaj mega swobodę i ma się chęć zostać nieco dłużej. Dobry design w lokalu to moim zdaniem połowa sukcesu, zawsze chętniej się wraca w takie miejsca. Zresztą, zobaczcie sami, jak tu czadowo 🙂
Menu bardzo konkretne. Możemy zjeść tutaj: tatara wołowego, steki z Antrykotu, burgery z wołowiny dojrzewającej, z kurczakiem, z burakiem. Są też sałatki, różne przekąski, napoje bezalkoholowe i z alkoholem. Dodatkowo lokal ma w ofercie pizzę, którą można zamówić na miejscu, a wypiekana jest obok w sali, w której mieści się już pizzeria, znana wszystkim pod nazwą “Mała Italia”. Co za pomysł, rewelacyjny, do dziś jestem oczarowana tym rozwiązaniem!
Zdecydowaliśmy się na burgery. Dawno nie jedliśmy, zatem z chęcią spróbujemy. Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat burgerów w tym miejscu, więc pora to sprawdzić 😉 W oczekiwaniu na burgery zamówiliśmy sobie oranżadę gruszkową (rewelacyjną, na bazie wody źródlanej!) oraz kawę z mlekiem.
Na oknie dojrzeliśmy planszówki, co uważam za świetny pomysł. Zawsze można przyjść w większym składzie i zagrać w coś przy dobrym jedzeniu. Super!
Na burgery nie czekaliśmy długo, około 15 minut. Uważam, że to dobry czas. A teraz popatrzcie, co dobrego wybraliśmy:
- Burger z wołowiny dojrzewającej z konfiturą cebulową (cena 22 zł za 160g w wersji z frytkami). W tym przypadku jasna bułka owsiana, mięso, konfitura z czerwonej cebuli, ser lazur, kiełki i sos miodowo-musztardowy. Muszę Wam powiedzieć, że mimo, iż to mniejsza porcja burger był naprawdę duży i porządnie naładowany dodatkami i sosem. Dodatkowo sos w kokilce do maczania frytek. Mięso w punkt, ciepłe, bardzo dobrze razem wszystko zagrało. Dodatkowo dostaliśmy sztućce, ale poradziliśmy sobie bez, jedząc rękoma, gdyż bułka bardzo dobrze trzymała całą kompozycję. Bardzo dobry sos miodowo-musztardowy, którego było wystarczająco do porcji. Aha, i nie wspomniałam, że sos i rodzaj bułki możecie sobie wybrać.
2. Burger z wołowiny dojrzewającej z Guacamole (cena 22 zł za porcję 160g z frytkami). Burger składał się z ciemnej bułki wieloziarnistej, bekonu, guacamole pieczarkowo-ogórkowego, papryki i rukoli. Wybrałam sos mango i barbecue. Porcja według mnie bardzo duża! Jeszcze w ciemnej bułce – idealna na mój żołądek 🙂 Bardzo zaintrygowało mnie to guacamole, wcześniej nie jadłam takiego połączenia smakowego, ale muszę przyznać, że było ciekawie. Wybór sosu mango był zaskakujący, trochę szalony z mojej strony, ale lubię przełamywać wytrawne smaki słodyczą. No ale sos barbecue nie boję się tego powiedzieć – najlepszy, jaki jadłam w Olsztynie. Ależ on był dobry, gęsty, kremowy i ten smak, no nie do opisania. Pani obsługująca nas poinformowała mnie, że wszystkie sosy są robione na miejscu. Super, mam nadzieję, że i ten sos od podstaw robiony jest w lokalu.
Na koniec jeszcze parę słów o frytkach. Frytki od samego początku miękkie w środku, a chrupiące na zewnątrz, podane były bardzo ciepłe i długo utrzymywały temperaturę. Przyjemnie dosolone, bardzo smaczne. I porcja do burgera też solidna. Dobrze, że przyszłam z mężem, bo pewnie resztę zapakowałabym na wynos 😉
Jeżeli jeszcze nie odwiedziliście Krova Grill & Pub to pora nadrobić zaległości! Możecie zjeść w lokalu, ale możecie zamówić sobie też pyszności do domu. Najlepiej dzwoniąc bezpośrednio, wówczas zawsze możecie dogadać szczegóły Waszego zamówienia i Pani z obsługi na pewno coś doradzi. Notabene, obsługa bardzo miła, konkretna, wyrozumiała. Nawet jak biegałam z aparatem to Pani nie zwróciła mi uwagi 😉 Dziękuję i pozdrawiam. Smacznie się najedliśmy! Ekstra, że jest takie miejsce na Jarotach i nie muszę ruszać na drugi koniec miasta, żeby zjeść dobrego burgera. Na pewno wrócimy na inne smakołyki, albo zamówimy coś na wynos. Niestety, ale dobre burgery w naszym mieście na palcach jednej ręki mogę zliczyć, więc podwójnie się cieszę, że mogę przyjść, poczekać w ciepłym i miłym wnętrzu, i jeszcze dobrze się najeść!
*Post nie jest sponsorowany. Za wszystkie dania i napoje zapłaciłam. Recenzja jest jedynie moją opinią o lokalu, która ma na celu pomóc w wyborze miejsca, w który można smacznie zjeść w Olsztynie.